— Hm! hm! czy nie mógłbym, musie, przenocować w pańskim pokoju, dlatego że, pozwól...
— Que desire monsieur? zapytał Leforż, ukłoniwszy mu się z szacunkiem.
— Ech, bieda! że też ty musie nie nauczyłeś się jeszcze po rosyjsku.
— Że we, mua sze te kusze, czy rozumiesz?
— Monsieur, tres volontiers, odpowiadał Leforż, veuillez donner des ordres en consquence.
— Antoni Pafnucewicz bardzo zadowolony ze swej znajomości francuskiego, poszedł natychmiast wydać zarządzenia.
Goście zaczęli się żegnać i każdy udał się do wyznaczonego pokoju, zaś Antoni Pafnucewicz poszedł z nauczycielem do oficyny. Noc była ciemna. Leforż oświecał drogę latarnią; Antoni Pafnucewicz szedł za nim dość ochoczo, przyciskając czasami do piersi ukryty worek, aby się przekonać, że ma jeszcze pieniądze przy sobie.
Przyszedłszy do oficyny, nauczyciel zapalił świecę i obaj zaczęli się rozbierać; w międzyczasie Antoni Pafnucewicz przechadzał się po pokoju, oglądając zamki i okna i kiwając głową przy tych mało pocieszających oględzinach. Drzwi zamykały się na jeden spust, okna nie miały jeszcze podwójnych ram. Chciał się poskarżyć Leforżowi, ale jego znajomość francuskiego języka była zbyt ograniczona dla tak złożonej historji. Francuz go nie zrozumiał i Antoni Pafnucewicz musiał wyrzec się swoich skarg. Posłania ich
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.