Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

go... lecz czuję, że teraz w mem sercu nie ma miejsca na nienawiść.
W milczeniu objął jej stan i milcząc przyciągnął ją ku swemu sercu. Z ufnością skłoniła głowę na ramię młodego zbójcy — oboje milczeli...
Czas leciał. „Pora“, rzekła wkońcu Masza. Dubrowski jakby się ocknął ze snu. Wziął jej rękę i nałożył jej na palec pierścień. „Gdy pani zdecyduje się mnie zawezwać, rzekł, proszę przynieść ten pierścień tutaj i opuścić w dziuplę tego dębu; będę wiedział co robić.“
Dubrowski pocałował ją w rękę i skrył się między drzewami.