ny nam isprawnik cały zakurzony wszedł do pokoju.
— Wspaniała wiadomość! rzekł Cyryl Piotrowicz — schwytałem Dubrowskiego.
— Dzięki Bogu, wasza wielmożność! — rzekł isprawnik z radością. Gdzież on jest?
— To jest nie Dubrowskiego, tylko jednego z jego szajki. Zaraz go przyprowadzą. Pomoże on nam schwytać watażkę. Ot i przyprowadzono go.
Isprawnik, oczekujący groźnego zbójcy, zdumiał się, ujrzawszy trzynastoletniego chłopaka dość słabej powierzchowności. Z powątpiewaniem zwrócił się w stronę Cyryla Piotrowicza i czekał wyjaśnienia. Cyryl Piotrowicz zaczął natychmiast opowiadać poranne zajście, nie wspominając jednak o Marji Cyrylównie.
Isprawnik wysłuchał go z ciekawością, co chwila spoglądając na małego łobuza, który udając głupiego zdawało się nie zwracał uwagi na to co się wkoło działo,
— Chciałbym pomówić z waszą wielmożnością na stronie, rzekł wkońcu isprawnik.
Cyryl Piotrowicz zaprowadził go do drugiego pokoju i zamknął drzwi za sobą.
Po półgodzinie wyszli znowu do sali, gdzie więzień czekał zdecydowania swego losu.
— Pan chciał, rzekł do niego isprawnik, wsadzić cię do kryminału miejskiego, wysiec batami i zesłać potem na osiedlenie, lecz ja obroniłem cię i wyprosiłem dla ciebie przebaczenie. Rozwiązać go! Chłopca rozwiązano.
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.