do cerkwi. Tam czekał już na nich narzeczony. Wyszedł on naprzeciw narzeczonej i uderzyła go jej bladość i dziwny wygląd. Weszli razem do chłodnej, pustej cerkwi; zamknięto za nimi drzwi. Kapłan wyszedł z ołtarza i zaraz rozpoczął się obrzęd. Marja Cyrylówna nic nie widziała, nic nie słyszała, myślała tylko o jednem od samego rana: czekała na Dubrowskiego; nie traciła ani przez chwilę nadzieji. Lecz kiedy kapłan zwrócił się do niej ze zwykłem pytaniem, wzdrygnęła się i zamarła, ale jeszcze ociągała się, jeszcze czekała. Kapłan, nie doczekawszy się odpowiedzi, wygłosił niezatarte słowa.
Obrzęd był skończony. Poczuła chłodny pocałunek niekochanego męża; słyszała pochlebne życzenia obecnych i wciąż jeszcze nie mogła wierzyć, iż życie jej było na wieki skute, że Dubrowski nie przyibiegł jej uwolnić. Młodzi siedli razem do karety i pojechali do xxx, dokąd Cyryl Piotrowicz wybrał się wcześniej aby ich przywitać. Sam na sam z młodą żoną książę wcale się nie kłopotał jej chłodną miną. Nie dokuczał jej zalotnemi wyznaniami i śmiesznemi zachwytami; słowa jego były proste i nie wymagały odpowiedzi. W ten sposób przejechali około dziesięciu wiorst; konie biegły szybko po wybojach wiejskiej drogi a kareta prawie że nie trzęsła na angielskich resorach. Nagle rozległ się krzyk pogoni; kareta zatrzymała się i okrążyła ją gromada uzbrojonych ludzi. Człowiek w masce otworzył drzwiczki od strony, z której siedziała młoda księżna i rzekł do niej: „jest pani wolna! proszę wyjść.“ — Co to znaczy? zawołał książę: kto pan
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.