— Zaraz! — odpowiedziała cicho panna i pobiegła do przedpokoju.
Wszedł służący i podał hrabinie książki od księcia Pawła Aleksandrowicza.
— Dobrze! podziękować, — rzekła hrabina. — Lizeńko, Lizeńko, a dokąd ty biegniesz?
— Ubierać się.
— Zdążysz, mateczko. Siedź tutaj. Otwórz tam pierwszy tom, czytaj na głos...
Panna wzięła książkę i przeczytała kilka wierszy.
— Głośniej! — rzekła hrabina, — Co się z tobą dzieje, matko moja? Głos straciłaś, czy co?... Zaczekaj... przysuń mi stołeczek, bliżej... no!
Liza Iwanowna przeczytała jeszcze dwie stronice. Hrabina ziewnęła.
— Rzuć tę książkę, — rzekła, — co za brednie! Odeślij ją księciu Pawłowi i każ podziękować... A cóż kareta?...
— Kareta gotowa, — rzakła Liza Iwanowna, wyglądając na ulicę.
— Dlaczegoś ty nie ubrana? — rzekła hrabina, — zawsze trzeba na ciebie czekać. To jest, mateczko, nie do zniesienia!
Liza pobiegła do swego pokoju. Nie minęły dwie minuty, hrabina zaczęła dzwonić z całej siły. Trzy dziewczyny wbiegły przez jedne, a kamerdyner przez drugie drzwi.
— Cóż to, nie można się was dowołać? — powiedziała hrabina. — Powiedzcie Lizie Iwanownie, że czekam na nią.
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.