osiemdziesiąt siedem lat, może umrzeć za tydzień, za dwa dni!... A sama anegdota?... Czy można jej wierzyć?... Nie! oszczędność, umiarkowanie i pracowitość, oto trzy pewne karty, oto, co potroi, pomnoży mój kapitał i da mi spokój i niezależność!“ Rozważając w ten sposób, ocknął się na jednej z głównych ulic Petersburga przed domem o staroświeckiej architekturze. Ulica była pełna ekwipażów; jedna kareta za drugą toczyła się pod oświetlony podjazd. Z karet co chwila wysuwały się to piękna nóżka młodej piękności, to dźwięczące ostrogami buty, to skarpetka w paski i dyplomatyczny bucik. Szuby i płaszcze obok nadętego szwajcara. German zatrzymał się.
— Czyj to dom? — zapytał stróża w narożnej budce.
— Hrabiny XXX — odpowiedział stróż. German zadrżał.
Dziwaczna anegdota znów wróciła mu na myśl. Zaczął chodzić koło domu, myśląc o jego właścicielce i o jej cudownej umiejętności. Późno wrócił do swego spokojnego kąta, nie mógł długo usnąć i, gdy sen nim owładnął, przyśniły mu się karty, zielony stół, paczki banknotów i kupy czerwońców. Stawiał kartę za kartą, zaginał rogi bez wahania, wygrywał bez przerwy i zagarniał ku sobie złoto, a banknoty wkładał do kieszeni. Zbudziwszy się już późno, westchnął nad utratą swego fantastycznego bogactwa, poszedł znów włóczyć się po mieście i znów ocknął się przed domem hrabiny XXX. Nieznana siła, zdawało się, przyciągała go tutaj. Przy-
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.