gościa. German stał tylko w surducie, nie czując ni wiatru, ni śniegu. Nakoniec zajechała kareta hrabiny. German widział, jak lokaje wynieśli pod ręce zgarbioną staruszkę, zakutaną w sobolową szubę i jak w ślad za nią przesunęła się jej wychowanica, w lichym płaszczu, z głową ustrojoną świeżemi kwiatami. Drzwi zatrzasnęły się. Kareta ciężko potoczyła się po miękkim śniegu. Szwajcar zamknął drzwi. Okna zgasły. German zaczął chodzić koło opustoszałego domu; podszedł do latarni, spojrzał na zegarek; było dwadzieścia minut po jedenastej. Został przy latarni wpatrzony we wskazówkę zegarka, oczekując ostatniej minuty. Punktualnie wpół do dwunastej German wstąpił na ganek hrabiowski i wszedł do jasno oświeconej sieni. Szwajcara nie było. German wbiegł po schodach, otworzył drzwi do przedpokoju i ujrzał służącego, który spał pod lampą w staroświeckim, zbrudzonym fotelu. Lekkim i twardym krokiem przeszedł German obok niego. Sala i salon były ciemne. Lampa z przedpokoju oświecała je słabo. German wszedł do sypialni. Przed szafką, napełnioną staremi obrazami migotała złota lampa. Wypełzłe fotele i sofy z puchowemi poduszkami, ze startą pozłotą, stały w rozpaczliwej symetrji wokół ścian okrytych chińskiem obiciem. Na ścianie wisiały dwa portrety, malowane w Paryżu przez M-me Lebrun. Jeden z nich przedstawiał mężczyznę lat czterdziestu, rumianego, o pełnej twarzy w jasnozielonym mundurze i z gwiazdą; drugi — młodą piękność z orlim nosem, z podczesaną w górę, z różą w pudrowanych włosach. Po
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.