i ukłoniwszy się nad samem jej uchem, powtórzył to samo. Staruszka milczała, jak poprzednio.
— Może pani stworzyć szczęście mojego życia — mówił dalej German — i nic to nie będzie panią kosztowało; wiem, iż może pani odgadnąć trzy karty z rzędu...
German zamilkł. Hrabina, zda się, zrozumiała, czego od niej żądano; zda się, szukała słów dla odpowiedzi.
— To był żart, — powiedziała w końcu, — przysięgam panu, że to był żart.
— Niema w tem żartu, — odparł gniewnie German. — Niech pani przypomni sobie Czaplickiego, któremu pani pomogła odegrać się.
Hrabina wyraźnie zmieszała się. Rysy jej wyrażały wielki wysiłek duchowy, lecz wkrótce wpadła znowu w poprzednią martwotę.
— Czy może mi pani — mówił German dalej — naznaczyć te trzy karty niechybne?
Hrabina milczała; German ciągnął:
— Dla kogoż ma pani chronić swą tajemnicę? Dla wnuków? Oni są bogaci i bez tego; nie znają nawet wartości pieniędzy. Utracjuszowi nie pomogą wasze trzy karty. Kto nie umie strzec ojcowizny, ten wszystko jedno umrze w nędzy, wbrew nawet Bóg wie jakim demonicznym wysiłkom. Nie jestem utracjuszem; znam wartość pieniądza. Trzy karty pani nie pójdą na marne u mnie. No!
Zatrzymał się i z drżeniem oczekiwał odpowiedzi. Hrabina milczała; German padł na kolana.
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.