Ta strona została przepisana.
Lecz, w gospodarstwa wszedłszy krąg,
Znalazła wkrótce ukojenie.
Przyzwyczajenie Bóg dał sam,
Aby zastąpić szczęście nam.
XXXII.
Przywykła... Lżejsze było życie...
Powszedność sny daleko gna...
Aż tu zrobiła raz odkrycie,
Co pocieszyło ją do cna.
Zakwitła w myśli świeża płonka:
Jak pod pantofel wziąć małżonka,
Jak stworzyć samodzierżczy rząd!
I zawiał w domu nowy prąd:
Jeździ codziennie na roboty,
Łby goli, grzybów wielki kosz
Soli na zimę, liczy grosz,
Odwiedza łaźnię co soboty,
Służebne bije, wpadłszy w złość...
Mąż milczał... To dla męża dość!
XXXIII.
Kiedyś w albumy z czułą miną
Pisała, biorąc z palca krew,
Praskowję zwała Pauliną
Naśladowała mową śpiew.
O wiotką kibić bardzo dbała,
I »n« rosyjskie wymawiała