Że dotąd miłość naszych dam
Nie oświadczała się po rusku...
Pocztowa proza — otóż masz! —
Nie dba o dumny język nasz...
Wiem: chcą nauczyć nasze panie
Po rusku czytać... Oto bąk!
Toć ja im wyrwać byłbym w stanie
»Błagonamierennego« z rąk![1]
Na was powołam się, o wieszcze!
Wszak prawda? Te, co natchnień dreszcze
Budziły w was, u czyich stóp
Gorzeliście, jak ognia słup,
Składając świetnych rymów tyle, —
Czuły na sobie ostry szpon,
Chcąc trafić w ruskiej mowy ton,
Swój język przekręcały mile, —
Do francuskiego miały gust:
Ten, jak ojczysty, brzmiał z ich ust.
Strzeż Boże spotkać gdzieś na balu,
Gdzie z gawęd wzlata czad i dym,
Seminarzystę w żółtym szalu,
Akademika w czepku pstrym.
Jak bez uśmiechu buzi ślicznej,
Tak bez pomyłki gramatycznej
- ↑ Błagonamierennyj — ówczesny marny dziennik, wydawany przez Izmajłowa (p. t.).