Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/134

Ta strona została przepisana.

Nigdyby mi nie odkrył czas,
Jak mocno serce w pierś kołata...
I burzę słów niedoświadczoną
Czas by uciszył — w życia śnie;
Ktośby do serca przypadł pono,
Cnotliwą matką, wierną żoną
Mogłabym zostać — kto to wie?!
Inny!... Nie zmusi cały świat,
Bym mu oddała duszę swoją!...
Na Wyższej Radzie wyrok padł,
To wola nieba: jestem Twoją!...
Cały mój żywot był zadatkiem
Spotkania naszych krewnych dusz;
Bóg mi nie zesłał Cię przypadkiem,
Do grobu Tyś mój Anioł-Stróż
Zdawna mi sen Cię ukazywał
I z niewidzianym łączył los;
I cudny wzrok Twój mnie porywał
I w duszy cudny dźwięczał głos!
Lecz nie!... To nie był tylko sen!
Gdyś wszedł, jam Ciebie wnet poznała,
Jam zapłonęła, osłupiała
I w myśli rzekłam: oto ten!
Wszak prawda? Muszę głos twój znać...
To Ty mówiłeś ze mną w ciszy,
Gdy szłam biednemu pomoc dać,