Aby tam dostrzedz wieczny bunt,
Ziewanie kryjąc w śmiechu nuty —
Oto jak, niszcząc życia kwiat,
Zmarnował osiem młodych lat!
Więc już na schadzki nie pospieszał,
Leniwie nogi na nie wlókł;
Odmówią — szybko się pocieszał,
Zdradzą — był rad, że wytchnąć mógł.
Szałem żywota nie zakłócał,
Bez żalu damę serca rzucał;
Miłość znużyła go i złość!
Tak obojętny jedzie gość
Na wieczór, skrócić czas przy wiście;
Siadł... gra się kończy... wstaje wnet...
Wraca, w sypialni progi wszedł
I tam zasypia oczywiście,
A gdy gwar ranka przerwie sen,
Nie wie, gdzie spędzi wieczór ten.
Lecz otrzymawszy liścik Tani,
Wzruszony mój bohater był;
Z tych uczuć, co w nim żyły raniej,
Jakgdyby naraz strząsnął pył.
W myśli stanęła mu dziewica,
Jej bladość, piękne smutkiem lica.