Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/150

Ta strona została przepisana.

Złośliwej żyłce płacąc dług...
Jego przyjaciel, jak i wróg
(Ach, to na jedno wyjdzie może)
Sławił go różnie — tak i siak.
Komuż na świecie wrogów brak?...
Lecz od przyjaciół strzeż nas Boże!
Oj, przyjaciele!... Kilka słów
Chcę im poświęcić. — Muzo, mów!


XIX.

Nie spiszę tego, co się marzy...
W nawiasach stwierdzę pewną rzecz:
Że niema podłej dość potwarzy,
Z tych, co je łgarz uprawia precz,
Płodzi na strychu gdzieś namiętnie,
A świecka czerń je szerzy chętnie,
Bzdurstw takich, które tworzy złość,
Epigramatów brudnych dość,
Aby się druh wam nie przysłużył,
Bez złości krzty, bez planów złych,
Z uśmiechem stokroć — żeby ich
Porządnym ludziom nie powtórzył!
A zresztą... wstąpi za Cię w bój,
Kocha Cię tak, jak... krewniak twój!


XX.

Hm! hm! szlachetny czytelniku!
Jakże tam krewni? Zdrowi-ż są?