Błyszcząca, wietrzna, zmiennych cech
Kapryśna, w pusty wpada śmiech!
Lecz ty, Bordeau, ty jesteś druhem
I towarzyszem w każdy czas,
Co w smutku zwykł pocieszać nas,
Wspomagać w położeniu kruchem,
Miłą gawędą pieścić słuch...
Niech żyje nam Bordeau, nasz druh!
Przygasa ogień... Popiół biały
Powleka złoty węgla blask;
Ciepło przepełnia pokój cały,
W kominku ustał iskier trzask...
Wzlatują z fajek dymu wstęgi,
Wokół butelek tworzą kręgi...
I spuszcza się wieczorny zmrok...
(Ach, przy kieliszku gawęd tok —
Łgarstw przyjacielskich miła chwilka
Zwłaszcza o zmierzchu urok ma,
Gdy ta niepewna pora trwa,
»Pora pomiędzy psa i wilka«;
Ten termin — mój obraża słuch),
Lecz słuchaj mych przyjaciół dwóch:
»A cóż sąsiadki? Co Tatjana?
I co się dzieje z Olgą twą?«