Kudłaty niedźwiedź... Tania w krzyk...
A na jej »ach!« odpowie ryk...
Łapę, w pazury ostre zbrojną,
Wyciąga zwierz; Tatjana, drżąc,
Wsparła się, ledwie spojrzeć śmiąc,
I przeszła stopą niespokojną
Przez ruczaj... Idzie dalej w świat...
Lecz niedźwiedź kroczy za nią w ślad.
Dreszcz trwogi wstrząsa moją Tanią;
Przyspiesza krok... nie patrzy już...
Ale kosmaty lokaj za nią
Jak nieodstępny goni stróż...
Nieznośny niedźwiedź, rycząc, wali...
Las nieruchomy widać w dali:
Posępnie-pięknych sosen rzęd...
Dźwiga gałęzi każdy skręt
Śnieżną oponę; przez wierzchołki
Nagich jesionów, lip i brzóz
Błyskają gwiazdy... Krzepnie mróz...
Ni śladu drogi... Krzaki, dołki,
Wszystko zamieci powiew skrył;
Narzucił wszędy śnieżnych brył...
Tania do lasu... Niedźwiedź za nią...
W śniegu do kolan dziewczę brnie...