Leński powalon. — Mroku strugi
Zgęstniały... straszny rozbrzmiał krzyk.
Drży szałas... Ziemia go pochłania — —
I w strachu z snów się budzi Tania...
Patrzy... W komnatce widno już...
Na zmarzłej szybie blaski zórz
Różowo grają... Drzwi otwiera
Ola... Wlatuje, jako ptak,
A tak różowa, świeża, jak
Aurora, gdy się w drogę zbiera...
»Siostrzyczko! — woła — kto był ten,
Kogo widziałeś dziś przez sen?«
Nie widzi siostry — milczy Tania,
W łóżku zajęta nie na żart,
Książka uwagę jej pochłania...
Przewraca szybko szereg kart.
W tej książce niemasz dziwnych zdarzeń,
Ani poety słodkich marzeń,
Ani prawd mądrych... Jednak ot!
Przenigdy Byron, ani Skott,
Wirgili, Rasyn lub Seneka,
A nawet Źurnal Damskich mód
Nikogo tak nie zajął wprzód:
Bowiem to Marcin był Zadeka,[1]
Co wiódł Chaldejskich mędrców huf,
Kabały twórca — tłómacz snów!
- ↑ Zadeka był tylko wydawcą senników, autor tylko żartem nadał mu szumne tytuły. (p. t.).