Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/185

Ta strona została przepisana.

Panien przejrzałych już bożyszcza,
Na którem matek wisi wzrok...
Wszedł... Przyniósł nowość... Ba! muzyka
Wojskowa dąży... Pułkownika
Śle ją tu rozkaz... (Toć nie dal...)
Co za uciecha: będzie bal!
Zawczasu już dziewczęta skaczą...
Lecz jeść podano... Powstał gwar...
Idą do stołu rzędy par...
Panny na blizkość z Tanią baczą...
Młodzież naprzeciw. — Cichnie szum...
Przeżegnał się i zasiadł tłum.


XXIX.

Na mig rozmowa zwykła ścichać,
Gdy żują usta... Tylko dźwięk
Talerzy lub widelców słychać,
Zgrzyt nożów i kieliszków brzęk.
Ale powoli gwar znów rośnie;
Ten i ów krzyczy coś donośnie,
Nie słucha nikt... Zgiełkliwy chór
Tworzą śmiech, hałas, pisk i spór...
Wtem drzwi rozwarto, Leński wchodzi,
Oniegin z nim. Gosposia — »Ach!
Nareszcie!« — woła... Jeszcze w drzwiach,
A już im każdy rad wygodzi:
Nakrycia, krzesła zsuwa gość,
By druhom zrobić miejsca dość.