»Niech zginę — szepcze — on by czuł...
»A nie — szemranie jest już zbrodnią!
»Ginąć przez niego — szczęścia plon!
»Innego — dać nie może on!«
Pędź, mój romansie, naprzód! nuże!
Wnet nową postać wplączę weń...
Od wsi Leńskiego »Krasnogórze«,
O pięć wiorst mieszkał — po dziś dzień
Słynny śród szlachty okolicznej —
W pustyni swej filozoficznej,
Zarecki — niegdyś burda, żbik,
Krzykacz i wódz szulerskich klik,
Hultajów bóg, garkuchni mówca;
Dziś cichy rolnik, dobry pan,
Wyborny druh, z prostoty znan,
Kawaler — ojciec dzieci hufca,
Ba, nawet i uczciwy człek:
Tak to poprawia się nasz wiek.
Niegdyś z pochwałą doń usłużną
Zbliżał się słodko nawet wróg...
W asa o sążni pięć nie próżno
On z pistoletu trafiać mógł!
W bitwie z odwagi raz zasłynął,
Gdyby się nie spił, byłby zginął;