Szlachetny, miły list, a krótki:
Wyzwanie; w liście Leński mój
Grzecznie, lecz chłodno, bez ogródki,
Zapraszał przyjaciela w bój.
Oniegin ledwie okiem rzucił,
Wnet ku posłowi się odwrócił
I, jakby słów się zbytnich strzegł,
Tylko: »jam zawsze gotów« — rzekł.
Zarecki powstał... W progi rusza...
»Nie może zostać: zdarzył traf,
Że ma dziś w domu wiele spraw«...
Znikł bez wyjaśnień... Eugeniusza,
Kiedy pozostał z sobą sam,
Dręczył tej głupiej sceny kłam.
I słusznie dręczył: po rozbiorze,
Na wczorajszego zajścia tle,
Odnalazł własną winę może;
Czuł, że już w tem postąpił źle,
Iż z czułych serc w minionej dobie
Tak lekkomyślnie zadrwił sobie;
Powtóre zaś: niech czuje wieszcz
Z powodu głupstwa gniewu dreszcz
I głupstwa robi... Bo to wolno
Ośmnastu latom... Ale on,