Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/201

Ta strona została przepisana.

Co mógł obrócić wszystko w żart,
I znaleźć pretekst (mimo hart
Swej duszy), by nie stanąć w walce...
Lecz wszystko dobrze!... Pewny — czyn:
Jutro przed świtem, gdzie jest młyn,
Zjadą się obaj, zimno palce
Na cynglach złożą... ścisną broń
I mierzyć będą w druha skroń!


XIII.

Kokietkę pragnąc znienawidzieć,
Wzburzony Leński nie chciał już
Przed pojedynkiem Olgi widzieć;
Patrzył na blask wieczornych zórz,
Na zegar — ale... ot, wypadek! —
Znalazł się wkrótce u sąsiadek.
Myślał, że jego przyjazd w dom
Uderzy w Olę, jako grom...
Gdzie tam! jak dawniej z sieni skoczy
Witać go Olga... Ten-że gest;
Tak samo jasna, świeża jest;
Tak samo przez wesołe oczy
Patrzy nadziei wietrznej wschód:
Słowem, jest taka, jak i wprzód!


XIV.

»Czemu pan wczoraj znikł tak wcześnie?«
Pierwszem pytaniem brzmi jej głos,