Dawno-ż śród słodkich chwil wesela
Dzielili uczty, myśli, trud?
A teraz gniewni i cyniczni,
Jakby wrogowie dwaj dziedziczni,
W śnie, czy w obłędzie, z zimną krwią
W pierś przyjacielską mierzyć chcą
I knują zguby plan surowo?
Czyż się nie zaśmiać, zanim dłoń
Krwią nie powala bratnia skroń?
Czy się nie rozejść pokojowo?
Ba!... świeckiej złości dziki zgrzyt
Zna jedną moc — fałszywy wstyd!
Już pistoletów lśni żelazo,
Słychać o stępie młotków dźwięk,
I kule w rżnięte lufy włażą,
I zabrzmiał pierwszy kurków szczęk.
I szarą strugą na panewki
Proch się posypał ze sakiewki.
A cyngiel trzyma kurka ząb
W odwodzie jeszcze... Już za dąb
Guillot się schował... Płaszcz szeroki
Odrzucił każdy z wrogów dwóch...
Zarecki, ściśle ważąc ruch,
Trzydzieści dwa odmierzył kroki...
Prowadzi druhów do ich met...
Pistolet bierze każdy wnet.