Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/210

Ta strona została przepisana.
XXX.

» Teraz się schodźcie«...
Idą wrogi,
Jeszcze nie mierząc, z zimną krwią...
Wolno i równo wznoszą nogi...
Trzy kroki przeszli... Ach, to są
Trzy stopnie, które w grób prowadzą!...
Eugeniusz pierwszy, z wielką władzą
Nad sobą, ciągle krocząc w bój,
Pistolet jął podnosić swój.
Jeszcze pięć kroków przeszli... Leński
Przymruża oko... z ciężkim tchem
Celować począł... Ale wtem
Oniegin strzelił... Groźna klęski
Godzina bije... Leński dłoń
Rozwarł, wypuścił cicho broń...

XXXI.

Na pierś bez jęku składa rękę
I pada... Lecz zamglony wzrok
Śmierć wyobraził, a nie mękę.
Tak wolno w dół przez górski stok
Śnieżna lawina sunie, jeszcze
W słońcu miotając iskier deszcze...
Eugeniusz pobladł, uczuł chłód,
Spieszy na pomoc... Próżny trud!...
Patrzy i wzywa... Nadaremnie:
Jego już niema. Młody wieszcz