Kres wczesny znalazł... Chłodu dreszcz
W kwiat piękny wniknął potajemnie...
I uwiądł kwiat w jutrzniowy czas, —
I na ołtarzu ogień zgasł...
Leżał bez ruchu. Dziwnie była
Spokojną twarz... Śmierć starła gniew.
Kula na wylot pierś przebiła;
Dymiąc się, z rany ciekła krew...
Wcześniej o jedno okamgnienie,
A biło w sercu tem natchnienie,
Nadzieja, miłość, boleść, gniew,
Igrało życie, wrzała krew.
Teraz, jak w domu opuszczonym
Cisza i zmrok... Na pustki znak
W nim okiennice przywarł hak
Ku szybom, kredą pobielonym.
Uszła zeń pani kędyś w świat...
Gdzie jest? — wie Pan Bóg... Przepadł ślad...
Mile jest sypać śmiałe żarty,
Gdy się nie umie odciąć wróg,
Mile jest patrzeć, gdy uparty
W dół schyli swój bodliwy róg
I nie śmie spojrzeć się w zwierciadło,
By się w niem poznać nie wypadło;