Pastuch, pstre łapcie plotąc, śpiewa
Rybaków wołżskich tęskny ból.
Mieszczanka młoda, w letniej porze
Mieszkając na wsi, po ugorze
Samotna konno mknąc co tchu,
Rzemienną uzdę ściąga tu,
Wstrzymuje konia przed kamieniem,
Odsłania woal, napis ów,
Złożony z kilku prostych słów,
Przeczyta biegłych ócz spojrzeniem;
I oczy jej przesłoni mgła,
Po miłem licu spłynie łza.
I stępa jedzie pośród pola,
Marzenia w sercu wiodą rej...
I mimowoli wieszcza dola
Zapełnia całą duszę jej.
I myśli: »Co się z Olgą stało?
Czy długo serce jej cierpiało?
Czy krótko płacząc, zniosła cios?
I jaki jest jej siostry los?
Gdzie dziwak ów chmurnego serca,
Piękności modnych modny wróg,
Wygnaniec ze światowych dróg,
Młodego wieszcza druh-morderca?«
Czekajcie, proszę: przyjdzie czas,
O wszystkiem powiadomię was.