Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VII.
Jakże tu nie lubić rodzimej Moskwy?
Baratyński.
I.
Już śniegi, wiosny promieniami
Pognane z gór, stojących wkrąg,
Mętnymi zbiegły strumieniami
Na zatopione równie łąk.
Ocknąwszy się z uśmiechem w oku,
Natura wita ranek roku;
Lśni błękit nieba w ranny czas...
I przezroczysty jeszcze las
W zielony puch się stroi szczytnie;
Pszczoła opuszcza biedny ul,
Leci podatek zbierać z pól;
Dolina schnie i w barwy kwitnie.
Na drogach stada wzbiły kurz;
I nocą słowik śpiewał już.