Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/246

Ta strona została przepisana.

Lecz wszystkich bawi i pochłania
Nieznośnych, płaskich bredni stek!
Tak blado, obojętnie bają,
Ba, nudno nawet spotwarzają;
Z tych bezowocnie suchych mów,
Bezmyślnych plotek, starych słów,
Przez cały wieczór, choć przypadkiem,
Nie błyśnie myśli nawet skra;
Ani tam serce żywiej gra,
Ani drgnie rozum choć ukradkiem.
Świat pusty zdawna dobrze znam:
Nawet głupstw śmiesznych niemasz tam.


XLIX.

Z podełba patrzy się na Tanię
Czupurna, archiwalna młódź...
Śród nich kursuje cicho zdanie,
Że ją prowincyą nazbyt czuć.
A oto jakiś błazen smutny
Stanął przy drzwiach, jak cień pokutny,
W niej idealną widząc treść,
Tworzy elegię na jej cześć.
Spotkawszy ją u nudnej ciotki,
Wiaziemskij przy niej jakoś siadł,
Ten jeden głębszą duszę zgadł
I zajął ją; wnet starzec słodki
Widząc ją z nim, perukę swą
Poprawia, pragnie poznać ją.