Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/247

Ta strona została przepisana.
L.

Lecz tam, gdzie grzmiąco się odzywa
Przeciągły Melpomeny ryk,
Gdzie chłodnych tłumów nie porywa
Jej płaszcza szych, jej wzniosły krzyk,
Gdzie Talia brawa nie usłyszy
I zadrzemała sobie w ciszy,
Gdzie tylko Terpsychory lic
Wygląda chciwie młody widz,
(Jak działo się i w dawnej porze,
Za waszych i za moich lat)
Nie zwrócił na nią oczu świat,
Nie skierowały na nią loże,
Dam pełne, swych zawistnych szkieł;
Znawcy nie wzięli jej na kieł.


LI.

Do klubu wiozą moją Tanię ...
Tam ścisk, gorąco, duszność, gwar,
Orkiestry grom i świec błyskanie,
Miganie, wicher szybkich par,
Piękności słynnych lekkie stroje
I na galery ach ludzkie roje...
Tam salonowych mnogość lwów,
Panien do wzięcia, ciepłych wdów;
Tam dandys w walcu lub w galopie,
Wystawia lśniąco-biały gors,