Ku pani domu dama zmierza,
Za nią jenerał znaczny w ślad.
Nie było cienia w niej pośpiechu,
Ni zbytku chłodu, ni uśmiechu
Dla wszystkich zgoła; pychy lic,
Przesady w słówkach — nic a nic...
Nie tchnął pewnością wzrok nadmierną,
Że los jej sztukę zwycięstw dał...
Prostoty cichy czar z niej wiał...
I była ona kopią wierną
Du comme il faut. Jak przekład dać?
O, Szyszkow! nie grom, lepiej radź!...
Damy sunęły ku niej bliżej,
Staruszki uśmiech słały jej,
Mężczyźni się kłaniali niżej,
Jak korny lud bogini swej.
Dziewice mknęły przed nią ciszej...
I szept pochlebny wkoło słyszy
Jenerał, krocząc za nią w ślad,
I wyżej nos zadziera rad.
A nie klasyczna to uroda
Wywoływała zachwyt ów,
Lecz to, że w niej od stóp do głów
Nie było nic, co wyższa moda
Zwie w Anglii vulgar... Nie wiem, jak
Przełożyć to, gdyż słów mi brak!