Zaśmiał się książę: — Czy ją znam?
Ho! znać, żeś dawno nie był w świecie.
Chcesz, to przedstawię ciebie... Wszak...
»Lecz kto to?« — Żona moja! »Tak?
Żonatyś?... Nic mi nie pisano!
Dawno?« — Już drugi rok. A toć...
»Z kim?« — Z panną Laryną. »Z Tatjaną?«
— Znasz ją? »Sąsiadka«. — O, to chodź.
Książę podchodzi z nim do żony:
»Mój krewniak, druh odnaleziony«...
W tym duchu rzecze kilka zdań.
I oto księżna spojrzy nań...
A choć się wszystko w niej wzburzyło,
Gdy nagle przed nią stanął on,
Lecz zachowała dawny ton,
Nic jej wzruszenia nie zdradziło;
Ukłon powagę zwykłą miał
I wyraz lic spokojem wiał...
I nie pobladła, nie spłonęła,
Zdziwienia cień nie przebiegł lic,
Warg nie rozwarła, nie ścisnęła,
Nie drgnęła brew jej... Nic a nic!
Próżno wzrok jego szukał wprawny:
Nie znalazł śladu Tani dawnej...