Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/264

Ta strona została przepisana.
XXIII.

Mąż wchodzi. Wita Oniegina,
Przerywa krótkie tête-à-tête,
Eugeniuszowi przypomina
Figielki stare... Obaj wnet
Śmieją się... Wchodzi szereg gości...
Attycka sól światowej złości
Sypie się gęsto... Ten i ów
Nić lekkich bredni, zgrabnych słów,
Wplata bez śmiesznej kokieteryi
W ogólnych rozmów lśniący haft;
I tka go myśl — bez wiecznych prawd,
Bez szumnych zdań, bez pedanteryi;
Tu się nie wzdryga niczyj słuch
Na lekkich rozmów żywy duch.


XXIV.

A jednak był tu kwiat stolicy,
Arystokracyi świetny ród,
Niezbędni głupcy, urzędnicy,
Trafiani wszędzie, wzory mód.
Tu były damy żółtolice,
W czepkach i różach czarownice;
Z pięć dziewic brzydkich, jako grzech,
Które nie znały, co to śmiech.
Tu poseł był, co, gdy rozprawiał
O państwie, zwykł podnosić głos;