Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/274

Ta strona została przepisana.

Naszych autorów kilku zjadł,
O ile który w ręce wpadł,
I almanachów, gazet stosy,
Gdzie dzisiaj nas pouczać chcą,
Gdzie moje pisma strasznie tną,
A gdziem był ongi pod niebiosy
Wynoszon... w tem stałości brak...
E sempre bene — tak czy siak!


XXXVI.

Lecz cóż?... Czytały tylko oczy,
A myśli gdzieś uciekły w dal,
Błąkały w mglistej gdzieś roztoczy,
Ścigały sny, pragnienia, żal...
Napiętej duszy oczy czynne
Śród wierszy druku — wiersze inne
Czytały... I w nich duszą grzęzł,
Wczytywał się w ich skryty sens...
To były dawnych dni podania,
Zamierzchły a serdeczny świat,
Urwane sny i groźby strat,
Wróżby, dziwaczne rozmyślania,
Wzorzysty długiej bajki haft,
Przeczucia niespodzianych prawd.


XXXVII.

Myśl coraz mniej się uwyraźnia,
Jakby zapada zwolna w sen...