Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/278

Ta strona została przepisana.

Wtem drgnie i cicho rzecze wraz:
»Dość tego! Wstań pan!... Nadszedł czas
Wyznać, com kryła tak opornie...
Oniegin, czy pamiętasz dzień,
Gdy nas we dwoje w lipy cień
Sprowadził los, gdy tak pokornie
Jam wysłuchała lekcyi twej?
Z kolei ty cierpliwość miej!


XLIII.

»Oniegin! młodszą wtedy byłam
I, zda się, większy miałam wdzięk...
Kochałam ciebie... Cóż odkryłam?
Jaki w twem sercu zabrzmiał dźwięk
I jakie echo?... Ach, surowe!
Nie było to dla pana nowe —
Rzucić w tak proste serce siew;
A dzisiaj, Boże! — stygnie krew,
Kiedy przypomnę wzrok ten chłodny
I to kazanie... Ale win
Niema na panu... Pański czyn
Wówczas szlachetny był i godny...
I wobec mnie miał słuszność pan...
Wdzięczną ci jestem... krwią mych ran.


XLIV.

»Nieprawdaż, wtedy w mej pustyni
Pan nie znalazłeś we mnie nic?...