Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/279

Ta strona została przepisana.

Patrzyłeś chłodno. Cóż dziś czyni,
Że prześladowcą stał się widz?
Czemuś mnie raczył dojrzeć przecie?
Czyli nie stąd, że w wyższym świecie
Zjawiam się śród zbytkownych ram,
Że tytuł i majątek mam,
Że mąż mój w ranach z bitw powrócił
I dwór nie szczędzi nam swych łask,
Że mój upadek miałby blask,
Oczyby świata na nas zwrócił,
Że dziś ma hańba panu snadź
Pragnioną chwałę może dać?!


XLV.

»Ja płaczę... Jeśli swoją Tanię
Jeszcze pamiętasz, o! to wiesz,
Że nad namiętność, łzy, błaganie,
Którem me serce zmiękczyć chcesz, —
Ostre wolałabym wyrzuty,
Szyderstwem chłodnem sąd zatruty
Obraziłbyś mnie dzisiaj mniej!
Wtedy dla śniącej duszy mej
Miałeś choć litość... Choćby karność
Uczułeś wobec młodych lat...
A dziś — jak trafiasz na mój ślad?
Do nóg śmiesz padać?... Jaka marność:
Rozum i serce pańskie mieć,
A w płaskiej żądzy wpadać sieć!