maga bodaj specyalnego daru, jeżeli zważyć, że zdarzali się znakomici poeci, którzy nie byli w stanie poprostu przetłómaczyć dłuższego ustępu z poezyi obcej; do takiego stopnia było dla tych lotnych i wybitnie indywidualnych duchów wstrętnem i niemożliwem poddanie się wymogom cudzej fantazyi. Inni z podobnej kategoryi pisarze tłómaczyli wiele, ale ich piękne »przekłady« były raczej samodzielnymi waryantami na dany temat; podawały one zawsze indywidualność tłómacza miast indywidualności tłómaczonego poety. Zakrywali go sobą. Skreślone powyżej zwykłe trudności potęgują się w dwójnasób, gdy chodzi o przetłómaczenie poezyi autora, który żadnego wyrazu nie rzuca napróżno. Takim jest właśnie Puszkin, nadzwyczajnie zwięzły w obrazach, niesłychanie ścisły w określaniu uczuć i myśli, a zarazem niezmiernie prosty i pełny wdzięku. Jak tu oddać styl taki, nie banalizując go, nie przeciążając, nie ścierając barw i nie przesadzając w nich? jak skracać coś dla miary wiersza, gdy wszystko zda się jednakowo koniecznem? jak dodawać cokolwiek dla wypełnienia rytmu, gdy każde nowe słowo zda się zbytecznem?
- Oniegin wchodzi,
- Oniegin wchodzi,
- Depcze po nogach, jakby był sam (!).
Cóż rzec dopiero o dziwolągach w przekładzie I. pieśni pióra Budzińskiego, gdzie swobodne zachowanie się Oniegina w teatrze zostało tak oddane: