ze siebie samego na jej pożytek i wielka potrzeba zapomnienia się... Bez tej zachęty i otuchy, która spłynęła tak niespodzianie i tak przypadkowo, tłómacz »Oniegina« nigdyby pracy niniejszej nie doprowadził do końca.
Dlaczego zaś tak bardzo, nie będąc nowicyuszem w literaturze, potrzebował szczerego, gorącego słowa zachęty do dalszej pracy, — o tem nie teraz pora i nie tutaj miejsce mówić.
Dość, że obecnie pokrzepiony na duchu, wydając »Oniegina« w szatach polskich, karmię się może niepłonną nadzieją, że wróżba Mickiewicza teraz choć w pewnej mierze osiągnęła warunki do spełnienia się, że »Eugeniusz Oniegin« znajdzie u nas chętnych czytelników, a zatem wśród tych, którzy miłują prawdę i piękno w poezyi, znajdzie
też szczerych wielbicieli, że przeto i skromna praca tłómacza nie pójdzie na marne...
Petersburg, 26 stycznia8 lutego 1902 r.