Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/73

Ta strona została przepisana.

Tam się wyciągnął karet rząd...
Z podwójnych latarń światła prąd
Na śnieg tęczowym blaskiem pada...
Oto wspaniały lśni się gmach...
Mnóstwo kagańców błyszczy w mgłach,
Na szybach cieniów drży gromada.
Profile główek snują tam:
Figury modnych panów, dam...


XXVIII.

Eugeniusz mknie przed gmach pochopnie...
Wysiadł... szwajcara minął już,
Na marmurowe wbiega stopnie,
Po włosach dłonią gładzi wzdłuż...
Wchodzi... Tłum w sali pląsa szybki...
Ledwie nadążyć mogą skrzypki...
Ognisty mazur długo trwa...
Gwar i ciasnota... Gości ćma...
Kawalerzysty ostróg brzęki
I trenów szelest... Nóżki pań...
Za niemi biegną, niby dań,
Spojrzenia pełne ognia, męki...
I głuszy skrzypiec ostry ton
Zazdrosne szepty młodych żon.


XXIX.

W wesołe dni mych młodych wierzeń,
Jakże mnie bawił każdy bal!