Kotary cieniem otulone,
Zabawy dziecię słodko śpi.
Południe minie, nim się zbudzi...
I życia plan go nie utrudzi:
Barw niby wiele — jeden cień!
Jak wczoraj, dziś przeżyje dzień...
Lecz, śród powszednich zabaw niwy,
Wolny, w rozkwicie młodych sił,
Gdy z serc podboju sławnym był, —
Był-że Eugeniusz mój szczęśliwy?
Czyli ku ucztom wracał znów,
Choć lekkomyślny, zawsze zdrów?
Nie! prędko dusza w nim ochłodła,
Znudził go świata pusty szum;
Kobiecy czar, Amorków godła
Przestały być przedmiotem dum;
Znużyły go i zdrady zgoła,
Nie rozjaśniała przyjaźń czoła,
Boć trudno było znaleźć moc,
Aby szampańskiem tak co noc
Zalewać pasztet, z równą siłą
Ciąć żartem, brać na słówek lep,
Kiedy go wściekle bolał łeb;
I chociaż wisus był, aż miło, —
Dojadł mu wreszcie szabel blask
I w pojedynkach kurków trzask.