Lecz musiał planów tych zaniechać;
Na długo nas rozłączył los.
Ojciec mu umarł w owym czasie,
Ku spadkobierczej zbiegł się kasie
Wnet wierzycieli chciwy tłum...
Ogłuszył go pretensyj szum.
Eugeniusz nie mógł znieść procesów,
Ojcowski spadek oddał im,
Rad, że zawarli pokój z nim...
Może poprawę interesów
Przeczuł przez zmysł wewnętrzny swój;
Odgadł, że gaśnie stary wuj.
Wkrótce mu rządca przy raporcie
Doniósł, że wuj opuszcza świat
I że, w Letejskim stojąc porcie,
Pożegnać się z siostrzanem rad.
Eugeniusz smutną wieść wyczytał
Z wieczora i, gdy dzień zaświtał,
Już pędził od pocztowych wrót...
Jechał i ziewał, myśląc wprzód,
Że trzeba będzie chmurzyć czoło,
Wzdychać i rolę nudną grać,
Ażeby zato spadek brać!
Lecz nim w krewniaka wjechał sioło —
(Tem otworzyłem romans swój)
Na katafalku leżał wuj.