Ale poniżyć hardość, dotąd niezwalczoną,
Rzucić zarzewie cierpień w zbyt nieczułe łono,
Skuć jeńca, co się własnym pętom swym dziwuje
I w jarzmie, które wstrząsa, wraz słodycz znajduje —
To rozkosz zdolna serce napoić dosyta!
Herakles mniej obronny był od Hipolita:
Częściej pobity, mniej w swym oporze wytrwały,
Oczom, co go uwiodły, mniej przyrzekał chwały.
Lecz, ach, gdzież mnie ponosi nadzieja tak słodka!
Serce me się z oporem aż zbyt srogim spotka;
Usłyszysz, jak niedługo może, nieszczęśnica,
Zapłaczę na tę dumę, co dziś mnie zachwyca.
On miałby mnie pokochać! I zacóż bogowie
Mieliby zesłać tyle...
ISMENA: On sam ci to powie:
Idzie tu.
HIPOLIT: Nim odjadę, powól pani jeszcze,
Iż nowe losy twoje sam ci tu obwieszczę.
Ojciec nie żyje. Słuszną nękane obawą,
Serce me dawno o tem wnosić miało prawo:
Śmierć jedynie, rwąc pasmo czynów i zasługi,
Mogła go oczom świata skryć na czas tak długi.
Parkom okrutnym bogi nareszcie wydały
Tego, co Alcydowej był następcą chwały —
Przydomek ten, pomimo waszej nieprzyjaźni,
Sądzę, iż uszu twoich, pani, nie podrażni.
Jedno mnie krzepi dzisiaj w żałosnej mej doli:
Mogę cię zwolnić wreszcie z surowej niewoli.
Cofam prawo, co zawsze wstrętnem mi się zdało,
Sercem swem i osobą władać możesz śmiało
I w Trezenie, co mnie dziś w dziedzictwie przypada,