FEDRA: Ach, niechaj te zaszczyty złożą w inne ręce!
Mogęż się oczom ludzkim ukazać w tej męce?
Jakąż zwodniczą dolę twe słowa mi wróżą?
Ukryj mnie dobrze raczej: mówiłam zbyt dużo!
Szaleństwo me na zewnątrz wykipiało ze mnie,
Rzekłam to, co jest zbrodnią pomyśleć tajemnie.
Nieba! Jak on mnie słuchał! Przez jakie udania,
Nieczuły, precz odsuwał z wzgardą me wyznania!
Jak skwapliwie do rychłej ucieczki się stroił!
Jakżeż rumieniec jego mą hańbę podwoił!
Czemuś mą rękę wtedy wstrzymała szaloną?
Ha, kiedym mieczem jego godziła w me łono,
Czy zbladł za mnie? Czy wydrzeć miecz próbował z dłoni?
Starczyło, iż ma ręka dotknęła tej broni,
Jużem ją oczom jego wstrętną uczyniła,
Już byłaby mu ręce ta szpada skaziła!
ENONA:
Tak więc wciąż dla swych żalów szukasz strawy świeżej?
Wciąż sycisz ogień, który zdławić ci należy?
Czyż Minosa nie byłoby godniejszem córze
Dla szlachetniejszych zadań wzrok podnieść ku górze:
Strona:PL Racine-Fedra.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.
AKT TRZECI.
SCENA I.
FEDRA ENONA.