TEZEUSZ:
Co ja słyszę? Ten zdrajca, zuchwalec bezwstydny,
Na cześć ojca gotował zamach tak ohydny?
Jakżeż okrutnie, losie, znęcasz się nade mną!
Szaleję, zmysły zebrać chciałbym nadaremno...
O tkliwości! Dobroci, tak źle odwdzięczona!
O haniebny zamiarze! O myśli szalona!
By chuć nasycić czarną, co zmysły mu smaga,
Niegodziwiec przemocy użyć się nie wzdraga.
Poznałem broń, narzędzie haniebnego dzieła —
Dla innych mu ją czynów ma ręka przypięła.
Najświętsze krwi rękojmie za nic mi nie stały...
I Fedra odwłóczyła pomstę tej zakały,
Fedra chciała milczeniem ochraniać winnego!
ENONA: Raczej oszczędzać chciała ojca nieszczęsnego:
Wstydem zdjęta za zamiar tej chuci przeklętej
I za płomień zbrodniczy, z jej oczu poczęty,
Chciała umrzeć; dłoń, zbrojna w żelazo uczynne,
Miała zgasić jej oczu promienie niewinne.
Ujrzałam, poskoczyłam, chwyciłam wpół ciała...
Jam ją jedynie dla cię ocalić zdołała
I, jej łez, a twej męki litując się razem,
Mimo chęci się stałam jej cierpień wyrazem.