Strona:PL Racine-Fedra.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

TEZEUSZ:
Zdrajco! Mniemałeś może, iż trwożne milczenie
Twoich niecnych zakusów pogrzebie wspomnienie?
Nie trzeba było, kiedyś uchodził, w jej dłoni
Zostawiać tej, co oto cię oskarża, broni,
Lub też, by dopełniła się wszelka sromota,
Trzeba ją było zbawić mowy i żywota.
HIPOLIT:
Kłamstwem tem najczarniejszem słusznie oburzony,
W pełnem wyznaniu szukać winienbym obrony,
Lecz chcę szanować sekret, co ciebie dotyka.
Uznaj przyczynę, która usta mi zamyka,
Ojcze, i, próżnych zgryzot nie chcąc mnożyć sobie,
Przyjrzyj się memu życiu i mojej osobie!
Zbrodnia lżejsza poprzedza zawżdy ostateczną:
Kto bądź umiał granicę przekroczyć stateczną,
Może zczasem pogwałcić i wzgląd by najświętszy.
Tak, jak zacność, i zbrodnia stopniami się piętrzy
I nigdy nie widziano zbożności i cnoty,
Iżby się nagle w bezmiar zmieniły podłoty.
W jednym dniu się nie stanie człek szlachetny z młodu
Przewrotnym skrytobójcą, kazicielem rodu.
Wstydliwej bohaterki piersią wykarmiony,
Nigdym się krwi niegodnym nie okazał onej;
Roztropny Pitej, gdym był dzieckiem jeszcze słabem,
Raczył mą młodość krasić swych nauk powabem.
Nie chcę w własnem świadectwie szukać zbytniej chwały,
Lecz, jeśli jaką cnotę bogi mi przyznały,
Mniemam, panie, iż właśnie imię moje sławią
Za wstręt do zbrodni, jaką dzisiaj mnie plugawią.
Z tego słynie Hipolit w całym greckim kraju:
Aż do srogości-m przywiódł czystość obyczaju,
Czucia me nieugięte wiadome są w świecie,