Strona:PL Racine-Fedra.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

Już w to serce nieznany jakiś chłód się wdziera,
Już przez mgłę gęstą jeno oko moje widzi
I niebo, i małżonka, który mną się brzydzi —
Już śmierć, co pasmo moich dni nieszczęsnych skraca,
Ziemi, którą kalałam, czystość dawną wraca.
PANOPE: Ona umiera, panie!
TEZEUSZ:O tak strasznym czynie
Czemuż wraz z nią i pamięć na wieki nie zginie!
Idźmyż, zbyt późno błędów przeniknąwszy mroki,
Łzami boleści oblać syna krwawe zwłoki,
Świetnym pogrzebem uczcić to chlubne męczeństwo,
Żalem mych niecnych modlitw okupić szaleństwo!
Oddajmy mu zaszczyty nazbyt zasłużone,
I, aby cienie jego ukoić wzburzone,
Niechaj mimo rodziny zawistnej knowanie
Oblubienica jego mą córką się stanie!