Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/226

Ta strona została skorygowana.

no ostatnie słowo. Calchun zmienił się do niepoznania. Był blady, oczy mu wpadły. Wiedział, że niema ratunku i że z pośród tego tłumu ani jeden człowiek nie współczuje mu.
— Czy może nam pan coś powiedzieć na swoją obronę? — zapytał sędzia.
— Nic — odrzekł Calchun, — wyrok jest sprawiedliwy, gdyż zasłużyłem na niego.
Nieoczekiwane to przyznanie się do winy zdumiało wszystkich. Zapanowało grobowe milczenie, nawet śpiewające w trawie cykady ucichły.
— To ja zabiłem Henryka Pointdekstera — ciągnął Calchun, — i wiem, że czeka mnie za to śmierć. Po tem przyznaniu się do zbrodni nie mogę liczyć na ułaskawienie. Zasłużyłem na karę śmierci w zupełności, ale nie chcę odejść z tego świata z ciężkim zarzutem, że zabiłem swego ciotecznego brata rozmyślnie. Zabiłem go przez pomyłkę. Dowiedziałem się o tej fatalnej omyłce niedawno i ogarnęła mnie zgroza. Chciałem zabić tego oto psa! — pełne nienawiści spojrzenie Calchuna padło na Geralda, który ze spokojem zniósł tę obelgę. — Nie będę wyjaśniał motywów, dla których miałem popełnić tę zbrodnię. Ale powody miałem. Jedynie w błąd mnie wprowadził płaszcz jego, który miał na sobie Henryk. Resztę już wiecie. Byłem przekonany, że celuję do wroga, lecz od kuli mej padł nieszczęsny przyjaciel. Gdy Henryk trafiony śmiertelnie runął na ziemię, podszedłem do niego i, nie spostrzegając nadal swojej omyłki, oderznąłem mu głowę nożem.