Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/26

Ta strona została skorygowana.

uda mi się jeszcze w tych pawich piórkach odkryć zwykłą wronę.
— Wstydź się, Kasjuszu, — rzuciła panienka.
— A ty się nie wstydzisz myśleć o tym wystrojonym najemniku? Nie wiesz, że to jest prosty służący z fortu, kurjer!
— Kurjer! Ach, jakżebym pragnęła, aby mi taki kurjer przywoził listy!
— Więc proszę powiedzieć mu o tem. Mój koń gotów do usług.
— Ach, jakiś ty dziwny! Przypuśćmy, że zgodziłabym się na twoją propozycję, ale czy sądzisz, że twój ociężały koń dopędziłby tego gniadego rumaka? A nawet zanim byś zdążył osiodłać swego gniadosza, tamten zniknąłby zupełnie z oczu. Nie, Kasjuszu, nie dogonię go, chociaż pragnęłabym bardzo...
— A cóż, gdyby ojciec słyszał te słowa?
— I twoje również! — rzekła panienka z wyrzutem i przestała się śmiać. — Chociaż jesteś moim ciotecznym bratem a ojciec sądzi, żeś doskonały — ja myślę inaczej. Jesteś tylko bratem ciotecznym i kapitanem Kasjuszem Calchunem i niczem więcej. Rad twoich nie potrzebuję i proszę w przyszłości nie robić mi takich wymówek, jak te, któremi mnie zarzuciłeś przed chwilą. Sama jestem odpowiedzialna za moje myśli i postępki, a jeżeli ulegam komu, to w każdym razie nie tobie.
Oczy młodej kreolki zabłysły gniewem, rzuciła się w głąb karety i zasłoniła okno firanką na znak, że rozmowa skończona.