Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/40

Ta strona została skorygowana.
VI.  Pstrokaty mustang.

Felim nie omylił się — to wrócił łowca mustangów, Maurice Gerald. Był on razem z koniem cały czarny od kurzu i sadzy. Prowadził za sobą schwytanego w stepie mustanga. Była to klacz niezwykłej piękności, kształtu, o szerokich piersiach i cienkich zgrabnych nogach, o skórze pięknej maści koloru brunatnego, nakrapianej, jak futro jaguara, czarnemi i białemi plamami. Gerald trzykrotnie polował na nią i zawsze bez skutku, dopiero teraz udało mu się schwytać to śliczne zwierzę na brzegu rzeki Alamo. Wrócił więc do domu zadowolony i promieniejący.
Znawca koni, były koniuszy irlandzki, Felim, nie mógł napatrzeć się na konia i znaleźć dość słów na wyrażenie swego uznania. Postanowiono nie wstawiać klaczy na noc do szopy razem z innymi końmi, lecz poprostu przywiązać ją do drzewa w pobliżu domu.
Gerald powiedział służącemu że klacz jest jeszcze nie ujeżdżona, i że liczy na poskromienie jej dopiero po powrocie z fortu, w czasie odpoczynku. Służący zapytał nieśmiało:
— Proszę pana kiedy pan pojedzie do fortu?
— Jutro. Wyjedziemy o świcie, ażeby wieczorem stanąć już na miejscu.
— Ogromnie jestem rad, że wrócimy tam nareszcie, ale nie tyle chodzi o mnie, ile o pana, mister Maurice. Whisky jest już na wyczerpaniu, nie wiem, czy ze dwa łyki zostało na dnie butelki.