Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/78

Ta strona została skorygowana.

— Za mną! — krzyknął Gerald. Pędzą na nas! Na Boga, miss Pointdekster, proszę nie zapominać, że chodzi o życie pani!
Luiza zrozumiała już, że uratować ich może jedynie ucieczka.
Dzikie zwierzęta, ujrzawszy Judzi, przestały walczyć pomiędzy sobą i, jakby na czyjś rozkaz, puściły się za Mauricem i jego towarzyszką. Zaczął się szalony bieg. Łowca mustangów rzucał wylęknionemi oczami poza siebie, a choć był pewny swego rumaka, to jednak widział, że mustang miss Pointdekster nie może nadążyć i biegnie, jakby z trudnością.
— Jeżeli po drodze napotkamy wąwóz, zginęliśmy — zawołał.
— Czy odległość pomiędzy nami a stadem zmniejsza się? — zapytała kreolka.
— Na razie nie, ale mamy przed sobą przepaść. Czy mustang pani przeskoczy ją.
— Bez wątpienia!
— Więc proszę mieć się na baczności, bo w przeciwnym razie śmierć nieunikniona. Radziłbym jednak pani przesiąść na mego gniadosza, za którego ręczę. On utrzyma nas oboje. Przytem to stado zaniecha dalszej pogoni, jeżeli zostawimy mu na pastwę naszego mustanga.
— Zostawić mego faworyta? Przenigdy! Zbyt jest mi drogim. Lepiej skręćmy kark oboje! Dalej, mój przyjacielu, naprzód! — zawołała kreolka i skierowawszy się wprost na wąwóz, przesadziła go błyskawicznie.