Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/81

Ta strona została skorygowana.

Gerald był zdumiony i patrzał na swą towarzyszkę z zachwytem. Po upływie kilku chwil zawrócił nagle i zawołał:
— Miss Pointdekster, musi pani jechać dalej sama!
— Co to znaczy? — zapytała Luiza, wstrzymując swego konia.
— Dzikie konie okrążą wąwóz i mogą nas dogonić. Trzeba je stanowczo zatrzymać. Proszę nie pytać, w jaki sposób. Niema czasu na rozmowę. Widzi pani tam wodę! To staw. Proszę jechać w tym kierunku. Zobaczy pani tam ogrodzenie i bramę. Niech pani wjedzie do środka i zamknie za sobą wrota.
— A pan co zrobi ze sobą? Ja się na to nie zgadzam.
— Proszę być o mnie spokojną. Mnie grozi mniejsze niebezpieczeństwo, bo tylko mustang pani zwraca uwagę. Ale, na miłość Boską, proszę się pośpieszyć i nie zapomnieć co powiedziałem!
Luiza nie wahała się dłużej i pomknęła naprzód we wskazanym kierunku.
Maurice zawrócił na poprzednie miejsce, przeskakując ponownie wąwóz. Po drodze wyciągnął rewolwer, sprawdził szybko zamek i przygotował się do strzału, myśląc:
— Trzeba im nie dać przeskoczyć wąwozu. Ten oto rudy ogier jest zapewne ich przewodnikiem.
Rozległ się wystrzał i ogromny rudy koń wpadł w przepaść. Widząc śmierć towarzysza, cała caballada stanęła jak wryta i zaniechała dalszej po-