Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 392.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

likowie bawełniani i półwełniani wyrzucali na przyozdobienie swoich pałaców i legowisk.
Takim był Dawid Halpern, który teraz szedł na ulicę Średnią do mieszkania i rozmyślał o Myszkowskim.
Dla niego, czciciela pieniędzy, Myszkowski był zupełnie niezrozumiałym.
Nie mógł pojąć, jak można nie brać milionów, skoro same włażą do kieszeni.
Z podobnemi myślami otworzył cicho drzwi na trzeciem piętrze jakiegoś wielkiego domu, ale nim wszedł, usłyszał przyciszone tony muzyki, płynące z głębi ciemnego korytarza. Wszedł do mieszkania.
Żona już spała, a że mu się zachciało jeść, przeszukał szafkę i z kawałkiem cukru, bo nic więcej nie znalazł, poszedł cicho do kuchenki zrobić sobie herbaty.
Samowar był już zimny, nalał jednak herbaty w filiżankę i przegryzając cukrem pił, spacerując w malutkim przedpokoju, żeby nie budzić żony i słyszeć trochę tej muzyki sączącej się przez drzwi.
Znudziło mu się dość prędko to spacerowanie, bo z filiżanką w ręku przeszedł korytarz i zapukał bardzo delikatnie do drzwi, za któremi grano.
— Herein! — odezwał się głos ze środka.
Wszedł śmiało, kiwnął życzliwie głową grającym i usiadł pod piecem, popijał herbatę małymi łykami i słuchał muzyki z nabożnem skupieniem.
Horn grał na flecie, Malinowski na wiolonczeli, Szulc na klarynecie, a na skrzypcach Blumenfeld, który prowadził całą drużynę. Drugie skrzypce prowadził Stach Wilczek.
Józio Jaskólski siedział w drugim pokoju przy stoliku i list jakiś przepisywał.