Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 070.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

pan usiądzie sobie przy niej i będzie tylko patrzeć, żeby się nie omyliła. Co pan bierzesz za godzinę?
— Daję teraz lekcye u Müllerów, płaci mi trzy ruble.
— Trzy ruble! Ale pan chodzisz na koniec miasta, siedzisz pan w chałupie, no i rozmawiasz pan z Müllerem, a to cham; co to za przyjemność mieć do czynienia z takimi ludźmi. A u mnie pan będziesz siedział w pałacu.
— I tam w pałacu także — szepnął od niechcenia Blumenfeld.
— Mniejsza z tem, zgodzimy się, bo jak Bóg Kubie, tak Kuba Bóg — zakończył.
— Kiedy mam przyjść?
— Przyjdź pan dzisiaj po południu.
— Dobrze, panie prezesie.
— Poproś pan do mnie Szteimana.
— Dobrze, panie prezesie.
Szteiman przyszedł zaraz i z niepokojem czekał rozkazów.
Grosglück wsadził rękę w kieszenie, spacerował po pokoju, gładził długo bokobrody i dopiero w końcu rzekł uroczyście:
— Ja chciałem panu powiedzieć, że mnie denerwuje ten ciągły brzęk szklanek w kantorze i to ciągłe syczenie gazu.
— Panie prezesie, przychodzimy tak wcześnie, że wszyscy śniadania jadają w kantorze.
— Na gazie gotują herbatę. Kto gaz płaci? Ja płacę. Ja płacę gaz na to, żebyście panowie mogli cały dzień pić herbatę! Gdzie tu jest sens! Od dzisiaj będziecie panowie płacili.